Sześć miast, blisko pół tysiąca kobiet w różnym wieku. Przedsiębiorczynie, prezeski, dyrektorki, średni management – to uczestniczki organizowanych w 2019 roku przez „Forbes Women” warsztatów MeetUp.
Według różnych badań mamy od czterech do piętnastu sekund, żeby zrobić pierwsze wrażenie. To zaledwie 1 proc. naszego wkładu w budowanie wizerunku, który daje jednak aż 99 proc. efektu. „Współczesne polskie kobiety bardzo często z powodu niefortunnych decyzji wizerunkowych deprecjonują swoje kompetencje zarówno w oczach współpracowników, jak i partnerów biznesowych – mówiła w rozmowie z „Forbes Women” Agnieszka Martyna-Ross, trenerka warsztatów MeetUp, specjalistka biznesowego dress code’u.
Ale wygląd to jedna strona medalu. Druga to wewnętrzne nastawienie i spójność zachowania. – Są osoby, które potrafią grać, lubią to i dobrze im to wychodzi. Jednak po kilku miesiącach mogą mieć wszystkiego dosyć, tracą motywację i energię do życia. Chodzi więc o to, żeby odkryć własną unikatowość, docenić ją i pokazać. Po to tu jesteśmy: żeby być sobą i w ten sposób zmieniać świat – wyjaśnia Anna Gabryjelska-Basiuk, psychoterapeutka, coach biznesu i trenerka warsztatów. Dlatego MeetUp podzielono na dwie części.
Może być kobieca
Hotel w centrum miasta. Kilkanaście okrągłych stołów, przy każdym po 8-10 kobiet. Wsłuchują się w wykład Agnieszki Martyny-Ross, która od lat zajmuje się biznesowym dress code’em. Trenerka pokazuje przykłady dobrych i złych stylizacji. Te dobre to klasyka kobiecej elegancji – od garniturów począwszy, na dodatkach skończywszy. Kolory? Już nie tylko biel, granat czy czerń, choć wciąż są pożądane. Dopuszczalne są i inne – pod warunkiem, że są zamknięte w odpowiednim fasonie i długości (tuż za kolano w przypadku spódnic i sukienek; do połowy obcasa w przypadku spodni). Nie do przyjęcia jest jedynie pudrowy róż, bo kobieta wygląda w nim infantylnie.
Krój stroju musi być dopasowany do rodzaju sylwetki: klepsydry, kręgla, jabłka lub cegły. Ważne są szczegóły – koszula powinna być z podwójnie tkanej bawełny: zachowuje kształt przez wiele godzin. Buty? Zawsze najbardziej eleganckie są zamszowe. Biżuteria? To chyba największa zmiana ostatnich lat – kobieta biznesu ma prawo nosić biżuterię dużą i wyraźną, np. broszki i bransoletki. Kolczyki również, ale nie długie. Obowiązują dwie zasady: nie zakładamy kompletów i nosimy nie więcej niż dwa rodzaje ozdób jednocześnie.
Czas na pytania. Pada niewiele, ale jedno okazuje się tak ciekawe, że zajmuje dodatkowe 20-30 minut spotkania: jakie nosić rajstopy? Tym, którzy uważają, że rozmowa o ciuchach to błahy, uwłaczający poważnej kobiecie temat, Agnieszka Martyna-Ross odpowiada: – Biznes nadal jest męską stroną świata. Dlatego ważne jest, jak mężczyźni w biznesie postrzegają nas, kobiety. Największe zarzuty to przekraczanie w stroju granic seksualności. Kobieta biznesu ma być kobieca, ale nie seksowna.
Wykład trwa ponad dwie godziny, żadna z uczestniczek nie wychodzi z sali nawet na chwilę, a w przerwie Agnieszkę Martynę-Ross otacza wianuszek kursantek.
O co pytają? – O to, o co wstydziły się zapytać publicznie. Co pasuje do ich sylwetek, jaką dobrać fryzurę i makijaż, czy wyszczuplająca bielizna pomaga. Opowiadają o swoich kompleksach i pytają, jak sobie z nimi poradzić – mówi mi trenerka. I pokazuje wysoką, szczupłą, atrakcyjną i nadzwyczaj aktywną w czasie wykładu trzydziestokilkulatkę. – To tłumaczka symultaniczna. Powiedziała mi, że nie radzi sobie z występami publicznymi, bo nie lubi swojego wyglądu – mówi.
Nie mogę wyjść z osłupienia: ta dziewczyna byłaby ostatnią, którą podejrzewałabym o kompleksy. Wyjaśnia mi to Anna Gabryjelska-Basiuk, trenerka drugiej części warsztatów.
W zgodzie z sobą
– W Polsce nadal mamy patriarchat, od mężczyzn oczekuje się decyzyjności, odpowiedzialności. Kobiety rosną, ucząc się dopasowywać; są cichsze, wycofane, nie przejawiają inicjatywy, a jeśli to robią, wstydzą się. Bezpieczniej jest się schować w tłumie, nie mówić, co się myśli. To wciąż w nas pokutuje – mówi Anna Gabryjelska-Basiuk.
Druga część warsztatów służy rozluźnieniu kulturowego gorsetu. To praktyczne ćwiczenia, w czasie których uczestniczki dobrane w pary dzielą się ze sobą odczuciami i emocjami, często głęboko skrytymi. Zaczynają od prostego wyjaśnienia: dlaczego tu jestem. Potem trenerka stawia przed nimi większe przeszkody: muszą powiedzieć, co w sobie cenią albo za co szanują siedzącą obok osobę.
Gdy 50 kobiecych duetów rozmawia, w sali panuje gwar jak w ulu. Ale jest i minuta ciszy, gdy uczestniczki, wciąż w parach, wykonują trudne zadanie: patrzą sobie nawzajem w oczy. U niektórych pojawiają się wtedy łzy, inne rzucają się sobie w ramiona. Tak może tworzyć się więź. Anna Gabryjelska-Basiuk wyjaśnia, jak zostać charyzmatyczną liderką. Wymaga to umiejętności miękkich: empatii, zdolności do rozmowy, słuchania i reagowania na słowa interlokutora. Można się tego nauczyć.
– Te warsztaty mają skłonić kobiety, żeby spojrzały na siebie, zanim zaczną dopasowywać się do otoczenia. By zobaczyły swoje emocje i nastrój, to, jakie mają nastawienie i stosunek do siebie samych, jaką swobodę budowania relacji. To są wewnętrzne zasoby, z których płynie ogromna moc: wiem, jakie są oczekiwania wobec mnie, ale wiem też, jaka jestem, co lubię i na co mnie stać. Mogę się dopasować albo nie – podsumowuje Anna Gabryjelska-Basiuk.
Wychodząc z hotelu, spotykam kilka kobiet. Żałują, że spotkanie było takie krótkie.
– Krótkie? – pytam. – Przecież spędziły tu panie całe popołudnie i pół wieczoru.
– Ale to za mało. Może następne warsztaty zrobilibyście w weekend?
Partnerami warsztatów byli: Oceanic, Dorota Goldpoint, BetaMed, Solar, La Mania.
Pełny artykuł dostępny na stronie forbes.pl .